W miejscowości Merishausen, położonej w pobliżu granicy szwajcarsko-niemieckiej, doszło do dramatycznego samobójstwa. W poniedziałek, 64-letnia Amerykanka zakończyła swoje życie w kapsule do samobójstwa, znanej jako "Sarco", należącej do organizacji "The Last Resort". Kobieta zmagała się z ciężką chorobą, która od lat powodowała u niej silne bóle, co skłoniło ją do podjęcia decyzji o eutanazji.
Samobójstwo miało miejsce w lesie oddalonym o pięć kilometrów od Merishausen, w jednym z licznych leśnych domków, które często są wynajmowane przez osoby z zewnątrz. Wynalazca kapsuły, Philip Nitschke, potwierdził, że kobieta samodzielnie weszła do "Sarco", nacisnęła przycisk i zmarła w ciągu pięciu minut. Nitschke śledził proces na odległość z Niemiec, korzystając z monitorów tętna, tlenu i kamery zainstalowanej w kapsule.
Na miejscu obecni byli członkowie organizacji "The Last Resort", prawnicy oraz holenderski fotograf, który dokumentował całe wydarzenie. Śmierć Amerykanki została zarejestrowana kamerami, co może stanowić dowód w dochodzeniu prowadzonym przez prokuraturę.
Prokuratura wszczęła śledztwo, w którym bada udział kilku osób w podżeganiu oraz pomocnictwie do samobójstwa, zgodnie z artykułem 115 szwajcarskiego kodeksu karnego. Policja zabezpieczyła kapsułę oraz leśną chatę, która została oficjalnie zamknięta.
Dla lokalnych mieszkańców, w tym członka rady gminy i miejscowego rolnika, zdarzenie było zaskoczeniem. Dopiero po pojawieniu się karetek i radiowozów w poniedziałkowy wieczór dotarły do nich informacje o samobójstwie. W Merishausen, wsi liczącej około 900 mieszkańców, takie wydarzenie wywołało duże zainteresowanie mediów.
Źródło: 20min.ch